poniedziałek, 13 listopada 2017

08.Królowa Las Noches

Nasza kara w końcu się skończyła, a my wróciliśmy do Las Noches. Na szczęście Aizen nie dowiedział się co się stało. W sumie nie było tak źle. No może nie licząc tego że przez pierda Szayela musieliśmy się ulotnić i znaleźć sobie inny hotel aby nie musieć płacić za spowodowane zniszczenia.

-Mam nadzieję że wyciągnęliście wnioski na przyszłość.

Przebywaliśmy właśnie w sali tronowej naszego władcy który moralizował nas od jakichś 30 minut.

-A teraz...mam dla was super ważne info. Muszę opuścić Las Noches na jeden dzień w interesach więc jestem zmuszony zostawić komuś z was pod opieką ten burdel.

-Noo to pewnie znów Ulquiorra będzie rządził. Jak zwykle.

-I nie będzie to Ulquiorra.

-O lel.

-Szczerze to naprawdę zawiodłem się na tobie chłopcze. Twoje zachowanie ostatnio drastycznie się pogorszyło.

Ulqu spuścił głowę.

-Zapewne to przez nieodpowiednie towarzystwo. -dodał Aizen.

No szczerze to trudno nazwać nasz team odpowiednim towarzystwem dla kogokolwiek.

-Tak naprawdę to zachowanie każdego z was jest wręcz naganne. I chyba będę musiał pomyśleć nad wprowadzeniem jakichś nowych metod wychowawczych.

-...

-To w takim razie jak nie Ulquiorra będzie rządzić...to kto? -spytałam.

-Barragan może? -zasugerował Zommari.

-Nie.

-Harribel? -zapytał Starrk.

-Też nie.

-No to kto? -spytał Szayel.

Wtem ziomek Aizen spojrzał na moją osobę.

-...Megu.

-Whaaaat?!

Cała Espada wlepiła we mnie wzrok. Chyba byli równie zdziwieni co ja.

-Chwila, chwila...

-Że jaa?!

No tego to się nie spodziewałam. Z pośród tych wszystkich idiotów Aizen wybrał właśnie mnie. Hmm...No cóż, każdy dzień w Las Noches niesie ze sobą nową, cudowną niespodziankę.

-Pomimo wcześniejszych przewinień i tak jesteś najrozsądniejsza z tej bandy debili. Ulquiorra i Tosen będą ci pomagać. A teraz spierdalam. Nara wybryki natury. -powiedział po czym wybył z pomieszczenia.

-Jaa pierdolę. -odezwał się Nnoitra nie ukrywając swojego entuzjazmu. -Dać babie rządzić...Ja wam mówię, z tego będzie tylko chuj, dupa i kamieni kupa.

- A mie tam wszystko jedno. -stwierdził Grimm wpierdalając drugi z kolei słoik dżemu wiśniowego.

-A ty nie za dużo tego jesz ostatnio? -Szayel zwrócił się do niebieskiego.

-Tylko w dżemie siła drzemie!

-Że co? -spytał Starrk widocznie nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi.

Taaa...Grimmjow to Grimmjow. Lepiej nie wnikać.

-A ja mam uczulenie na dżem. -wypalił Ulqu. - No i na węże.

-...

-Oraz na banany, orzechy, czosnek, wieprzowinę, lateks, wosk, pastę do butów, chomiki, żyrafy, konie, kucyki pony, wodę święconą, starych ludzi, płyny do higieny intymnej, puder dla dzieci oraz gluten.

-Eemm, trochę dużo tego. -odezwał się Szayel. Ulqu przez dłuższa chwilę patrzył na niego w milczeniu.

-Tak.

Nie żebym dopiero to zauważyła, ale my rzeczywiście chyba jesteśmy jacyś zdrowo porąbani.



Chwilę później znalazłam się w sali tronowej.

-Kurcze. To będzie chyba najzajebistrzy dzień mojego życia. -pomyślałam siedząc sobie na tronie tego skurwiałego pojebańca, trzymając na kolanach mojego kota i pierwszy raz, od dłuższego czasu pijąc normalną herbatę nie smakującą sikami. -Mogę robić co chcę, rządzić jak chcę i nikt mi nie podskoczy. Hmm... ale od czego tak w ogóle powinnam zacząć...?

-Tosen... Czym tak dokładnie zajmuje się Aizen na co dzień?

-Ostatnio to głównie uprzykrzaniem egzystencji podwładnym.

-Eh, no tak.

-Aha, no okej. -odpowiedziałam wzruszając ramionami. -Ulek...

-Tak?

-Na kolana. Będziesz moim podnóżkiem.

-Hai, Megu-sama.

Emos bez chwili wahania wykonał mój rozkaz. Wygodnie ułożyłam swoje nogi na jego plecach.

-A teraz...Tosen, pisz proszę.

Murzyn wyciągnął z kieszeni długopis i notatnik.

-Khym, khym! A więc...Zarządzam co następuje: 1. Należy okazywać odpowiedni szacunek swojej nowej królowej...oraz jej kotu. 2. Przechodząc obok należy się zatrzymać, przywitać i nisko ukłonić okazując należytą cześć. 3. Bekanie, mlaskanie, plucie, puszczenie bąków, dłubanie w nosie, dłubanie w uszach, załatwianie się na podłogę, publiczne onanizowanie się, publiczne obnażanie, gwałt i inne dewiacje jak nekrofilia, zoofilia, oglądanie telewizji Trwam lub Tvn24 oraz słuchanie discopolo a także chlanie przed 10-tą jest od tej pory niedopuszczalne i surowo zabronione. 4. Korzystając ze wspólnych toalet należy od tej pory bezwzględnie spuszczać po sobie wodę w klopie i opuszczać deskę. 5. Nnoitra to chuj i można go bezkarnie gnębić, a nawet jest to wielce wskazane. Co więcej przynajmniej raz dziennie należy obowiązkowo kopnąć go tak w dupę że aż mu spuchnie. 6. Nierespektowanie powyższych zasad będzie karane karą słuchania przebojów Justina Biebera wraz z oglądaniem jego teledysków przez 10 godzin i 25 minut bez przerwy.

-Zapisałem.

-A teraz idź murzynie głosić nowe prawo.

-Tak jest!



----------------------------------------------------------------------------------------------

Relacja Nnoitry

-Dlaczego dzisiaj wszyscy bez powodu kopią mnie po dupie?! Nie wiem do chuja o co im chodzi!

Lazłem sobie właśnie do sali tronowej masując się po pośladach. Korytarz przyozdobiony był jakimś różowym pedalstwem i kwiatami.

-Kurwa...

Minąłem Yylfordta i Shawlonga kłaniających się kotu, a potem wpadłem na Yammiego i Aaroniero w wiankach z chabrów. Słoik opowiadał mu jakąś z dupy historię.

-...Chcieli kupić połówkę świniaka po przecenie. I wtedy mama porodziła mnie w sklepie mięsnym pod ladą.

-Ehe.

-Jak podrosłem mieszkałem ze szczurami w piwnicy. Rodzice mnie tam zamykali. Zawsze powtarzali że to dla mojego dobra. Nie wiem czy wiesz, ale jak byłem mały, to byłem tak brzydki że mama wieszała mi kiełbasę na szyi, spuszczała psy i kazała mi biegać dookoła domu żeby chociaż one chciały się ze mną pobawić W każdym razie mogłoby się wydawać że miałem dobre relacje z rodzicami...

-Te, Aaroniero poczekaj no. -powiedział grubas.

Odwrócił się do mnie i szczerząc japę zasadził mi kopa w zad. Wbiłem się w ścianę i chyba połamało mi dupę.

-Dobra, chodźmy.

-Noo... ale ja stamtąd uciekłem i zamieszkałem pod Biedronką. Bezdomni koczowali tam jak gołębie na pkp. Jednego dnia mało by mnie nie rozjechał dostawczak. Ale następnego i tak otrułem się żarciem z promocji i umarłem. Rozumiesz...tam sprzedają truciznę. Sama chemia i inne takie.

Podniosłem się z gruzów i poszedłem dalej. Dupa tak mnie bolała że nie miałem już siły za nim biec żeby mu przypierdolić. Po drodze dostałem chyba jeszcze z 1285642 razy. Kiedy w końcu z posiniaczoną dupą dolazłem do sali tronowej i wszedłem do środka zobaczyłem to. A to co zobaczyłem przechodziło wszelkie pojęcie. Grimmjow i Szayel, ubrani w sukienki rodem z 18-stego wieku, w białych rękawiczkach i z powpinanymi kolorowymi spinkami we włosach popijali sobie jakby nigdy nic herbatkę z siedzącą na tronie Megu.

-Czy smakuje pani herbatka...Lady Szayel?

-Emm...Tak, tak. Jest przepyszna.

No aż z wrażenia przestała mnie boleć dupa.

-Buhahaha! Hahahahaha! -zacząłem się śmiać.

-Czego tu plebsie? -ćwok odezwała się kiedy mnie zobaczyła.

-AHAHAHAHA!!!

-Czego rżysz?! -krzyknął Grimm zrywając się z krzesła.

-Lady Grimmjow, proszę usiądź. Damie nie wypada się tak unosić.

-Spójrzcie kurwa na siebieee! Hahahahahah! Uhahaha! Żałosne!

-Nie martw się. Ja uważam że świetnie ci w niebieskim. A ty Lady Szayel wyglądasz olśniewająco w tej różowej, atłasowej sukni.

-Ah! Dziękuję królowo. Zawsze uważałem że w takich rzeczach mi do twarzy. -powiedział sweetaśnie homo-świr.

-Kurwa. -mruknął Grimmjow, usiadł i splótł ręce na piersiach.

-Buhahaha!

-Ulquiorra.

-Tak, Megu-sama?

-Wyprowadź proszę stąd tego bęcwała i przyprowadź gdy zrobisz z niego prawdziwą damę.

-Eyykh! Wut...?

-Tak. Megu-sama.



----------------------------------------------------------------------------------------------

Relacja Grimmjowa

-W pizdu mać. Siedzę tu jak jakiś pojeb w damskiej sukience i piję przeterminowaną herbatkę o smaku starych szczyn z różową, męską lesbijką i zjebem bez oka. Skąd kurwa Aizen wytrzasną tą herbatę?! Smakuje jakby ktoś się zlał do kubka! Po tym gównie to chyba nawet domestos wejdzie mi jak soczek. Byle by tylko zapić ten gówniany posmak. Do chuja...nie dość że cała ta impra jest sztywna to jeszcze gorset mi się wbija i pantofle cisną.

-A teraz wybaczcie mi drogie panie ale muszę się oddalić na popołudniową drzemkę. -powiedziała Megu i wyszła.

-Chuj. -skomentowałem pod nosem.

-Coo? -spytał pedał Szayel.

-Szczyna nosorożca!

Pierdolnąłem filiżanką za plecy, gdzieś w pizdu, na drugi koniec sali.

-Musimy coś z tym zrobić. -odezwał się zjeb.

-Ale że z czym? -spytałem.

-Jak to z czym! No z tym całym cyrkiem!

-Em...Masz jakiś plan? -zapytał różowy.

-Wpadniemy do niej do pokoju, pierdolniemy jej czymś w łeb, zwiążemy i zostawimy gdzieś na środku pustyni hollowom na pożarcie.

-Odmawiam. -powiedział emos.

-A ty kurwa co?!

-Tee...stary...ty masz coś z banią chyba nie tak.

-Głupi plan. -odezwał się Szayel.

-A ty masz lepszy?! No dawaj! Użyj tej swojej potęgi umysłu.

-Zaakceptujcie to że teraz Megu-sama rządzi i przeczekajcie ten jeden dzień. -powiedział Ulquiorra.

-Nie jest tak źle. Źle było kiedy na wakacjach siedziałem w wodzie pełnej węgorzy. Ale to nie były zwykłe węgorze. Atakowały ludzi. Krzyczały dzieci, ich matki, matki ich matek i dzieci ich dzieci. -powiedział nagle murzyn w sukience który właśnie wparował do sali.

-...

-...Aha.

Zrobiło się cicho.

-Wam też czasem jebie z ryja jak wężowi z pod pachy? -spytał pedał.

-Nie. -odpowiedział emo.

-Może po prostu zróbmy rozpierdol! -zaproponowałem.

-Chyba jak do tej pory to nam zawsze wychodziło najlepiej. -odpowiedział zbol.

-W sumie...co się niby stanie jeśli nie będziemy jej słuchać?! -powiedział jednooki.

-Wpierdolmy się do jej pokoju, rozbierzmy się, zgwałćmy jakiegoś trupa, nasrajmy na środku podłogi i zjedzmy jej kota! -rzuciłem myśl.

-...

-Anarchia kurwa!

-Hardkor. Ale możne być. -zgodził się Nnoitra. -Ale ty zjesz kota.

-Nie zgadzam się. -zaprotestował emo.

-Ja w sumie też nie jestem przekonany. -powiedział różowy.- Poza tym mi jest dobrze jak jest.

-No to nie wiem! O kant chuja to roztrzaskać! Idę stąd.

Podlazłem właśnie do drzwi gdy nagle się otworzyły. Przede mną stanął Findorr, Abirama i Di Roy.

-Kurwa dupa chuj kurwa dupa, ciągaj druta z bobofruta. No pięknie.

-Buhahaha! Te, lolita! Umówisz się ze mną? -odezwał się ten chujoza Redder.

Postanowiłem użyć swojej elokwencji.

-Spierdalaj!

Wkurwiłem się i wjebałem mu z buta w czoło, a potem chciałem ściągnąć ten szajs z siebie, ale trochę się zaplątałem.

- W chuj narta lamparta w dupe w pizdu mać pierdolone!

Jak się wyplątałem pierdolnąłem tym o ziemię, podeptałem i chciałem wyjść, ale usłyszałem frajerski głos Ulquiorry.

-Grimmjow, obnażanie się jest niedozwolone. Nie słuchałeś?

-I chuj ci w dupę.

-Cóż za piękność! Kim jesteś nadobna pani?! -do pedała podbiegł Findorr i pocałował go w rękę.

-Wtf?

Perwers zatrzepotał zalotnie rzęsami.

-Ta druga...jest jakaś brzydka. -powiedział Di Roy wskazując palcem na Nnoitrę.

-Ja ci kurwa dam brzydka!

-Serio czy was pojebało? Nie widzicie że to Nnoitra i Szayel??!

-...

-Z całym szacunkiem Grimmjow-sama, ale to napewno nie oni.

-E?

-Szayel nie ma tak pięknych i lśniących włosów oraz tak cudownych i kobiecych rysów twarzy, a Nnoitra nie jest aż tak paskudny jak ta tutaj.

-Przecież oni mają te same paskudne mordy co zwykle! Tylko ubrali się w kiecki!

-Chwila...Nie no...- zacząłem się przyglądać tej różowej mordzie żeby się upewnić. -No rzesz kurwa! Szayel jak się patrzy! Jebany pizdokleszcz, skrzyżowanie kurwy z mułem! I do tego pedał!

-Nie róbcie mi kurwa mętliku w głowie, bo jak wam jebne to wam gówno nosem wyleci!



----------------------------------------------------------------------------------------------

Relacja Ulquiorry

Grimmjow wyszedł trzaskając drzwiami.

-Znowu złamał prawo i trzeba będzie go ukarać. Słowo Megu-samy jest święte.

Podążyłem za nim. Szliśmy przez korytarz. Odwrócił się do mnie.

-Czego za mną leziesz?!

-Grimmjow, będziesz słuchać Justina Biebera.

-Taki chuj! Możesz mnie cmoknąć!

-Opór jest bez celowy.

W odpowiedzi pokazał mi środkowy palec.

Kiedy w końcu udało mi się obezwładnić Grimmjowa, przerzuciłem go nieprzytomnego przez ramię i podążyłem w kierunku nowego pokoju Megu-samy. Nagle usłyszałem jakiś podejrzany dźwięk w pomieszczeniu obok którego przechodziłem. Drzwi były uchylone, zajrzałem więc ukradkiem do środka. Siedział tam on - Aaroniero. Z premedytacją oglądał transmisję z Mszy Świętej z kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej na kanale telewizji Trwam.

-Aaroniero. Poniesiesz za to surową karę. -powiedziałem wchodząc do środka.

-O kurwa diabeł! -Zaczął krzyczeć i biegać w kółko. Chyba się trochę mnie przestraszył.

Wyciągnąłem go za kołnierz z pokoju. Począł wyzywać mnie od szatanów oraz skandować imię ojca Rydzyka. Nie wiedziałem za bardzo jak go uciszyć. Ponieważ ma słoik zamiast głowy nie mogłem go walnąć żeby stracił przytomność. Nie mogłem też go zakneblować więc krzyczał mi do ucha przez całą drogę. Transportowałem Aaroniero oraz Grimmjowa do pokoju Megu-samy. Zapukałem do drzwi.

-Czego?!

-Przyprowadziłem recydywistów.

-Wleźć!

Wszedłem do środka. Przy stole siedziała Harribel i Megu w samej bieliźnie. Piły alkohol, malowały sobie paznokcie i odprawiały różne inne dziwne rytuały które kultywują kobiety będące w związkach zwanych "przyjaźnią".

-Co zrobić z tymi oto przestępcami? -spytałem. -Złamali trzecią zasadę zakazującą obnażania się i oglądania telewizji Trwam.

-Pierdolnij ich gdzieś pod ścianą. Nie mam czasu się teraz tym zajmować.

-Rozumiem.

Posłusznie wykonałem polecenie. Aaroniero niechciał jednak spokojnie leżeć na ziemi i zaczął modląc się biegać po pokoju.

-Ale tego to zwiąż czy coś.

-Hai.

-Należę do tajnej, prorządowej organizacji Moherowych Beretów! I nic nie powiem! Przyjdą po mnie! Przyjdąąą!!!

-Albo weź gdzieś go zamknij bo się za głośno drze.

Zrobiłem co Megu mi rozkazała. Aaroniero trochę się rzucał, ale zdołałem go związać i zamknąć w toalecie Nnoitry. Było to akurat najbliższe pomieszczenie z którego nie było go słychać.

-Chcesz pomalować sobie z nami paznokcie? -zaproponowała Megu kiedy wróciłem.

-Ale ja już mam pomalowane.

-Czarny jest smutny. Siadaj tutaj, napij się ze nami. Wybierzemy ci weselszy kolor.

Nie spodziewałem się że kolor "dojrzewającej w słońcu wiśni" może mi przypaść do gustu. Zawsze myślałem że jestem zbyt emo na tak ekstrawaganckie i jaskrawe kolory. Kobiety poprawiły mi również makijaż. Megu jednak miała rację.

-I widzisz?! Już jest lepiej!

Przytuliła się do mnie. Myślę że wypiła za dużo napojów wysokoprocętowych. Poczułem dziwne uczucie w klatce piersiowej i między nogami. Chyba się zakochałem.

Nagle Grimmjow się ocknął.

-Co się tu...! Co się tu wypraawiaaaaa??!



----------------------------------------------------------------------------------------------

Relacja Grimmjowa

Harribel podniosła się z krzesła, wzięła patelnię po czym podeszła do mnie i jebła mi nią przez łeb. Straciłem przytomność, a potem obudziłem się przywiązany do krzesła w jakimś pustym pokoju w którym stał tylko telewizor. Nagle usłyszałem dziewicze wycie przypominające jęki dochodzącego Szayela.

-Co do...?

Wtedy w telewizorze pojawił się obraz i się zaczęło.



----------------------------------------------------------------------------------------------

Relacja Szayela

Findorr jest bardzo szarmancki. Odprowadził mnie nawet pod salę zebrań.

-Do zobaczenia później Finduśś! -powiedziałem i pomachałem mu na pożegnanie.

-Zaraz się chyba zerzygam. -rzekł Nnoitra stojący pod drzwiami. -Jeszcze się nie skapnął że ty...to ty?

-Coś ci nie pasujeee? Masz coś do mej osoby?

-Pomijając to że jest to w chuj dziwne...To co on w tobie widzi? Wyglądasz jak jakiś... jaszczur z kosmosu.

-...Hmpf! Bezapelacyjnie zazdrościsz mi prezencji.

Od zawsze byłem zabójczo przystojny, strasznie seksowny i diabelnie inteligentny co wzbudzało zazdrość u innych. Ponad to od zawsze miałem wspaniałą osobowość i ogromne poczucie humoru.

-No jasne.

-Nawet cię nie osram, szkoda kloca. -rzekłem, po czym z wyraźnym fochem odwróciłem się i wszedłem do sali.

Meg siedziała sobie na miejscu Aizena-samy trzymając na kolanach Beelzebuba. Ulquiorra w różowym makijażu piłował jej paznokcie. Cała espada prócz numeru 9-tego i 6-tego była już obecna. Wszyscy zgromadzeni patrzyli się na mnie. Zapewne byli olśnieni moim wyglądem. Zasiadłem na swoim miejscu.

-Ekhem! Droga Espado. -zaczęła Megu. -Cieszę się że wszyscy tak entuzjastycznie przyjęliście mnie jako swoją władczynię...

Nagle do sali wparował Grimmjow w samej bieliźnie, z hukiem otwierając drzwi. Trząchało go jak po tygodniowym ćpaniu.

-Koniec! Nie wracam tammm! Zaaabijcie mnie, ale ja tam nie wróccę!!!

Wszyscy patrzyli na niego z lekkim przerażeniem.

-Wszszędzie widzę Justina, mam myśli samobójcze! Krwawi mi z uszu! I chchyba dostałem okresu!

-To teraz musimy amputować ci głowę żeby uratować ci życie. -odezwała się Harribel.

-Serio?

-Nie martw się nie poczujesz różnicy. I tak jej nie używasz.

- Rany, powiedz mi kto cie zrobił, to cie pomszczę. -odezwał się złośliwie Gilga.

-Nie rozumiem.

-Może dla tego że nie masz mózgu... No ale nie jestem pewien. Tak tylko mówię. -rzekł uśmiechając się. -...To taka ciekawostka przyrodnicza.

Wtem do sali niespodziewanie wszedł Aizen.

-AIZEN-SAMAAAA! TO TY! W końcu wróciłeś! Przybyłeś mnie uratować?!! -darł się Grimmjow padając na kolana i zaczął wtulać mu się w nogi.

-Co do...? KUrrrrrwa!

Aiz zasadził mu porządnego kopa. Grimm przeleciał parę metrów w tył. Król zlustrował wzrokiem każdego z Espady. Jego wzrok zatrzymał się na chwilę na mej osobie. Z pewnością olśniło go piękno ode mnie bijące.

-Em...No tak...Dobra...Już wróciłem. Trochę wcześniej...także tego.

Wyglądał na ciut zdezorientowanego. Podszedł do swojego krzesła, przechylił je zrzucając Megu po czym usiadł na swoim miejscu jak gdyby nigdy nic.

-Miałem do załatwienia parę ważnych spraw...

-Cieszymy się że pan wrócił. -powiedział Baraggan. -Dobrze pana widzieć.

-Ta? A ja nie. I nie cieszę się że was widzę. W każdym razie...jak Megu sprawowała się jako tymczasowa władczyni?

-Wymyśliła nam jakieś dziwne zasady których musieliśmy przestrzegać! -powiedział Yammy z pretensją.

-Zmusiła mnnie do oglądania i słuchania Biebera! -krzyknął Grimmjow uderzając pięścią w stół. -Trzepie mnie przez too jak kotem po tyfusie. Iii pewnie nie będęę spaććć przez tydzień!

-...

-I kazała mi choodzić w sukience!

-I mi też kazała...i Szayelowi -odezwał się Nnoitra.

-Mi się tam podoba. Mogę tak zostać?

-Nie.

-A ja odkryłem swoją drugą naturę. -powiedział Ulquiorra.

-Aha...No to widzę że dobrze.

-Dobrze? -spytał zdziwiony Nnoitra.

-Myślałem że się pozabijacie nawzajem, podpalicie Las Noches albo zaatakujecie Soul Society...ale jednak nie. A więc było dobrze.



Ten dzień zakończył się wyjątkowo szybko. Fajnie było trochę porządzić, a z uwagi na to że dobrze mi poszło Aizen zdecydował że pod czas każdej jego nieobecności zawsze będzie zostawiał LS pod moją opieką.