Zbliżała się 14.00. Jak co dzień o tej porze szłam w kierunku sali zebrań na popołudniową herbatkę u Aizena. Mam to szczęście (lub raczej nieszczęście) że często uczestniczę w espadowych spotkaniach.
-Eh...No i znów będę musiała słuchać kazań i żalów tego popaprańca -pomyślałam.
-Meguuuu-chan!~
Usłyszałam zza pleców głos różowego przychlasta (Szayela) który właśnie radośnie popierdalał w moim kierunku.
-Co jest?
-Poczekaj! -rzekł zaciesznie, głupio się uśmiechając. -Pójdziemy razem!
Tak więc dalej szłam z różowym. Po drodze wpadliśmy na Grimmjowa Jaegerjaqueza który równie pośpiesznie i entuzjastycznie zmierzał na zebranie do naszego wspaniałego władcy.
-Siema elo. -przywitał się grzecznie niebieski.
Nagle w pokoju obok którego staliśmy coś jebło, trzasło i wrzasnęło, a potem przez drzwi wyleciał fotel, przeleciał obok mojej twarzy i rozbił się o najbliższą ścianę.
-Oł szit! -krzyknęłam z przerażeniem, odskakując w tył.
-KURWA JEBANA MAĆ! Jak jebne to zabije!- w drzwiach stanął wkurwiony Nnoitra. -Może mi powiesz kto do cholery jasnej naszczał mi do buta, przemalował na różowo Santa Teresę, obsypał ją jakimś pedalskim brokatem i ustawił mi w kompie na tapetę Justina Biebera?! Hyyy?! -spytał patrząc na Grimmjowa.
Niebieski uśmiechnął się szeroko i wymownie po czym dał nogę. Taaak, to całkiem w stylu Grimma, on lubi robić głupie żarty Nnoitrze.
-Zaraz pożałujesz że się urodziłeś! Zrobię ci z dupy jesień średniowiecza ty zachujały, zryty, tępy fiucie! -krzyknął jednooki po czym wyciągnął zza drzwi swoją odpicowaną, zajebistą broń i pobiegł za Grimmjowem.
-Hehe! Spróbuj psi żygu! -odpowiedział mu błyskotliwie niebieski i zniknął za zakrętem.
-Myślisz że się nie pozabijają?- spytałam patrząc na znikającego w oddali Nnoitrę.
-A ja wiem? Może. -odpowiedział Szayel.- Lepiej chodźmy bo się spóźnimy i będziemy mieli przechlapane.
Weszliśmy do sali zebrań. Zajęłam swoje zaszczytne miejsce między miejscem Aizena i Grimmjowa.
-Gdzie Grimmjow i Nnoitra? -spytał Ulquiorra.
Właściwie to brakowało już tylko tej dwójki. No i Aizena.
-A chuj wie.
Wtem wszedł Nnoitr. Wściekły i zsapany. Wszyscy patrzyli na niego.
-Em...może herbatki na uspokojenie? -zaproponował nieśmiało różowy.
Nnoitra nic nie odpowiedział tylko podszedł do stołu i usiadł na swoim miejscu. Chwilę później przybył Grimmjow, a zaraz po nim ukazał się wspaniały Aizen-sama wraz ze swoim murzyńskim przydupasem Tosenem po prawicy.
-Witajcie końskie zwisy! -przywitał się i zasiadł przy stole. -Mam dla was zajebistą informację! Nie mamy pieniędzy bo przepierdoliłem wszystko wczoraj na promocjach w biedronce. A to oznacza że w tym tygodniu nie będzie wypłaty!
Tosen podał herbatę.
-Ja tego nie piję. Śmierdzi porannym moczem. -stwierdził Grimmjow i odsunął od siebie filiżankę w teletubisie (Aizen zakupił nam nową zastawę).
-Ale jest też dobra wiadomość...bo jako że jestem zajebistym władcą...dla was też coś wczoraj kupiłem!
Cóż, nieco się zdziwiłam gestem Aizena. Myślałam że chciał być dla nas miły czy coś...ale niestety się chyba pomyliłam. Grimmjow dostał przeterminowaną kocią karmę oraz bezalkoholowe piwo, Szayel hity discopolo na winylu, Ulquiorra film integracyjny dla dzieci i "Poradnik podrywu", Nnoitra kostkę mydła, a ja jakieś ziółka na odchudzanie Herbapolu.
Po herbatce poszliśmy do pokoju Grimmjowa.
-Bezalkoholowy alkohol! BEZALKOHOLOWY! -rozumiecie to??!- żalił się Grimm.
-Czy on próbuje mi zasugerować ŻE JESTEM GRUBA?! Ja nie jestem gruba!
-No nie wiem, mogłabyś zrzucić parę kilo z dupska! -powiedział Nnoitr czyszcząc swoją Santa Teresę.
-Spieprzaj brudasie, weź te swoje mydło i idź się umyj!
-A mi tam się podoba mój prezent. -powiedział przychlast.
-Jak dla mnie to kupił to nam na złość. - stwierdził jednooki.
-I jeszcze na dodatek nie dał nam wypłaty! -rzekł niebieski z wyrzutem.
Ulqu nic nie mówił tylko siedział na łóżku i patrzył z przerażeniem na "Poradnik podrywu" który trzymał w rękach.
-Hah. A ty kogo będziesz podrywał? Hahah! -zapytał złośliwie Grimm.
-Ja pierdolę. Ale Aizen trafił z tym prezentem. Haha. -stwierdził z sarkazmem Nnoitra.
-Może Megu. -powiedział Szayel uśmiechając się głupio.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
-Spieprzaj dziadu!
Rzuciłam go w łeb budzikiem Grimmjowa który stał na szafce.
-Ał! Tylko żartowałem!
Ulquiorra wstał i położył ostrożnie książkę na podłodze po czym zrobił kilka kroków w tył.
-Co robisz? -zapytał różowy z lekkim zdziwieniem.
Nietoper popatrzył się na nią jeszcze przez chwilę i zdezintegrował ją swoim zielonym Cero. Przy okazji zrobił dziurę w podłodze na 10 pięter w dół.
-Ty jebany pomiocie szatana! I co żeś zrobił?! -wrzasnął Grimmjow po czym zajrzał do powstałej dziury.
-Co jest kurwa?! -krzyknął Yammy zaskoczony widokiem gęby Jaegerjaqueza zwisającej z sufitu. Akurat piętro niżej siedział na tronie i czytał gazetę.
-I na dodatek mam teraz widok na kibel Yammyego! Ja jebie!
-Ups.
Grimmjow dobył miecza i wymierzył nim w Ulquiorrę.
-Ja ci dam ups, kurwa! Już po tobie chuju!
-Dobra! Weź się ogarnij. Chyba nie będziecie się teraz lać?! I tak ktoś to naprawi, nie? -powiedziałam wchodząc między nich i próbując uspokoić niebieskiego. Na szczęście Grimmjow dał za wygraną.
-Wychodzę! Wkurwiłeś mnie! Potem cię zabiję, jak wrócę! -stwierdził po czym otworzył Gargantę.
-A gdzie wychodzisz? -spytał Szayel.
-Ide na kebsa! A potem schlam sie w trupa.
-Idę z tobą. -powiedziałam.
-To ja może też pójdę. -stwierdził Szayel.- A wy chłopaki?
-No dobra, niech będzie. -powiedział Nnoitr bez większego entuzjazmu.
-To ja też mogę iść. -odparł Ulqu.
Tak więc jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Udaliśmy się do Karakury, zjedliśmy kebaby (wszyscy oprócz Ulquiorry bo on nie lubi), a potem poszliśmy do baru.
-Wyzywam cię na pojedynek! -krzyknął do Ulka nieco już podpity Grimmjow.
-Chcesz się tu bić? -spytał zdziwiony emos.
-Nie! Będziem chlać! Jak mnie pokonasz odpuszczę ci tą dziurę którą wyjebałeś mi w pokoju.
-...Niech będzie.
Przysiedli przy barze i zaczęli wlewać w siebie jedno piwo za drugim. Ja z Szayelem i Nnoitrą zajęliśmy stolik obok.
-Jaa cii pokarzeee...lamusieee! -zaczął Grimm.
-Zo..zobaczymy.
-Jeesteś frajer! I lamus! -stwierdził niebieski po czym przechylił kufel i wychlał naraz całą jego zawartość.
-A tyy...ignorant i trooglodyta.
-Naawet nie wiem co to znaczy, ale uznam że mie obrażaasz!
-I dobrzee.
-A powiedz mi...Ty jeesteś ze natury takiimm cffelem?... Czy Aizen ci za to płaaaci?!
-...
Podeszłam do nich.
-Chchłopaki...kocham wass! -krzyknęłam podnosząc ręce do góry w geście radości po czym pierdzielnęłam do przodu, walnęłam głową w blat i straciłam przytomność.
-Noo i pięknie! Się wywaliła. -odezwał się Szayel.
-No ii jak jej pilnueżż? -spytał Grimmjow -Ja pieerdolęę. Weźź jąą stąd podnieź bo ja sie samm prędzej wywaale niż jąą podniosę.
-To wszyzko przez ciebie. Poskarżę się Aizenowi-samie! -powiedział emos.
-A przypiiiierdolił ci ktoź kiedyś czołem z poczfórnego półobrotu w piente?!
-Żże cooo?
-Nooo to ufażaj! Cfelu!
Szayel wziął mnie na ręce.
-O matko! Ona nnie oddycha! -zaczął histeryzować przychlast.
-Szybko! Szayel! Zrup jej sztuuczne oddychanie! -krzyczał Nnoitr po czym upadł na glebę próbując wstać z krzesła.
-Okej!
Szayel położył mnie na podłodze i już zaczął przybliżać do mnie swoją zaślinioną gębę kiedy nagle się ocknęłam i jebłam go z piąchy w twarz.
-Ałć!
-Szayel! Ja pierdolę! Gdzie z tą zapyziałą japą?!
-Chciałem cii pomóc bo niee oddychałaś. -powiedział podnosząc przychlastowe pingle z podłogi.
-No chyyba cie pojebało!
Wstałam i otrzepałam ubranie.
-No na serioo no.
Wtem Ulqu padł z hukiem na podłogę.
-Ha! Wygrałem! -krzyknął triumfalnie Grimm wstając z krzesła- Jeeeztem gość! Nikt mie nie poodskoczy!
-Doobra, dobra. Nie rób z gówwna olimpiady. -powiedział Nnoitr podnosząc się chwiejnie. -Poza tym, jaa bym cie pobił!
-Taaa?! To dawaaj!
Niestety mimo wszystko Nnoitrze nie udało się przepić Grimmjowa. Ponad to Szayel tak się schlał że wlazł na stół i zaczął tańczyć makarenę w samych gaciach, a Grimm walną jakiegoś frajera za co chcieli wywalić nas z lokalu, więc zwinęliśmy dupy i wróciliśmy do Las Noches.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz