niedziela, 16 lipca 2017

05.Pierwszy dzień w Karakurze

-Wiesz Megu... -zaczął Szayel grzebiąc w jednym ze swoich wynalazków. -Nie spodziewałem się że Ulek ci się podoba...

Zrobiłam minę pt. "Gówno mnie to obchodzi" i zeskoczyłam z blatu na którym siedziałam.

-No i zajebiście! -przerwałam różowemu. -Nie zawracaj mi tym już głowy i w ogóle nie wspominaj! Zapomnij o tym...poza tym już mi się nie podoba!

-Taaa. Jasne, jasne.

Wtem ktoś wyjebał drzwi z buta.

-Hokus pokus! Czary mary! Twoja stara to twój stary!

Był to nie kto inny jak Grimmjow Jaegerjaquez we własnej idiotycznej osobie.

-Elo, elo 3,2,0! -przywitał się kulturalnie po czym wszedł do środka.

-Kurwa! Grimmjow! To już trzecie drzwi w tym tygodniu!- zbulwersował się różowy.

-Naprawi się! -odpowiedział machając ręką lekceważąco.

Podszedł do mnie. Widać było że był napruty w cztery dupy.

-Wiesz co? Ostatnio tak sobie rozmyślałem i stwierdziłem że niezła z ciebie dupa z twarzy.

-Taaaaaa... Ile wypiłeś?

-Nie wiem...

-Idź się połóż. Masz chyba przechlany mózg.

-Jestem wytrawnym alkoholyikiem! -powiedział zataczając się nieco.

-Tak...koneserem taniego wina i skażonego spirytusu. A po pijaku chodzisz po parkingach i wypijasz borygo z chłodnic. -wtrącił Szayel.

Niebieski chyba go nie słyszał, albo zignorował.

-Choć! Będziemy sie trzymać za ręce i będzie romantycznie jak w tych romansidłach za 2.50 co Aizen kupuje w kiosku.

-Boże zatrzymaj świat, ja wysiadam.

-Jesteś zajebiście pojebany.

Nagle w głośnikach rozległa się przyjebana muzyczka niczym z Radia Maryja i usłyszeliśmy głos Tosena.

-Witajcie plebsy!

-O, ogłoszenia parafialne! -powiedział Grimm z entuzjazmem.

-Przypominam o konkursie z okazji imienin naszego pana i władcy Aizena-samy na najzajebistszy imieninowy wiersz z życzeniami. Macie czas do 10:00 dnia jutrzejszego. Do wygrania cały dzień spędzony z naszym władcą...

-Boże, co za samobójca zgodziłby się na takie tortury?

-Ja mam wiersz! Aizen, Aizen...chuj ci w dupe! -wydarł się niebieski w stronę głośnika.

-Zajebisty. -stwierdziłam z uznaniem.

-No wiem. Zostanę normalnie poetą!

-O 11:30 zebranie wszystkich fracction w sali nr.3....I jeszcze jedno..Szayel, Grimmjow, Ulquiorra, Nnoitra i Megu macie iść do sali tronowej. Teraz.

-Idziemy!

Niebieski wziął mnie pod rękę i zaczął ciągnąć za sobą do wyjścia.

-Grimmjow...wiesz że ja umiem sama chodzić?! Możesz mnie puścić!

Chyba mnie nie słuchał. W każdym bądź razie miał gdzieś moje protesty.

 

-Wymyśliłem dla was karę!

Aizen spojrzał na nas ze swojego +10 do zajebistości tronu.

-...Czemu trzymacie się pod rękę?

Grimmjow patrzył niewzruszony na Aizena swoim tępym wzrokiem jakby nic do niego nie docierało.

-Nie wiem. Nie chce puścić. -odpowiedziałam.

Próbowałam się uwolnić, ale wszelkie próby zawiodły więc uznałam że poczekam aż sam puści.

-Ehe... Dobra. Wracając do tematu... Na początku pomyślałem żeby skazać was na gwałt przez Szayela, ale dla niego to by nie była kara tylko nagroda. Tak więc wpadłem na pomysł że wygnam was na jakiś czas z Hueco Mundo i spędzicie miesiąc w świecie ludzi! Zajebisty nie?!

Ta...zajebisty. Powiedzmy.

 

Wylądowaliśmy na ulicy. Patrzyliśmy się na siebie jak idioci nie wiedząc co właściwie mamy ze sobą zrobić.

-Ma ktoś jakąś kasę na hotel, albo coś?-zapytałam.

-Przecież Aizen nie dał nam jeszcze wypłaty.-odpowiedział Grimm po czym kopnął jakąś puszkę która leżała na ulicy.

-Chuj! Pewnie zrobił to specjalnie!-stwierdził Nnoitr.

-Nnoitra. Nie wyrażaj się tak o Aizenie-samie. -zwrócił mu uwagę emos.

-Goń sie.

-To co teraz?- spytałam.

-Trzeba się gdzieś skitrać żeby ta pierdolona hybryda człowieka, shinigami, hollowa, quincy, power rangersa i chuj wie czego jeszcze-Kurosaki oraz jego ziomki z Soul Society nie skapnęli się że tu jesteśmy bo zaraz zaczną się rzucać. -stwierdził Nnoitr.

-Może po prostu wbijemy komuś na chatę i go zabijemy. -zaproponował niebieski.

-Genialne. -stwierdziłam z sarkazmem.

-Nie możemy zwracać na siebie uwagi Grimmjow. -powiedział Ulquiorra. -Ostatnio wszędzie pałętają się Shinigami.

-No dobra...To postawmy Szayela pod latarnią to może coś zarobi.

-Tak się akurat składa...że przewidziałem że nie będziecie mieć kasy i wziąłem ze sobą swoje oszczędności. -powiedział mądrząc się przychlast w pinglach. -Planowałem wydać w jakimś burdelu, ale w sumie i tak potem mi oddacie.

Tak więc Szayel uratował nam dupy i starczyło na miesięczny pobyt w dwugwiazdkowym hotelu. Niestety nie było nas stać na więcej niż dwa pokoje (w których były tylko po dwa łóżka) oraz małą kuchnię i łazienkę.

-To kto z kim śpi? -spytał Nnoitra siadając w fotelu.

-Mi tam wszyscy pasujecie.-powiedział ucieszony Szayel.

Pierdzielnęłam go w łeb rzucając jakąś lampką która stała na stoliku.

-O czym ty myślisz?! Ty zryty, rozjechany psi naplecie?!

-O niczym! Od razu mnie osądzasz!-odpowiedział różowy z fochem, masując się po głowie.

Ustaliliśmy że ja śpię w pokoju z Grimmjowem, Ulqu z Nnoitrą, a Szayel na podłodze w kuchni (tak było dla wszystkich najbezpieczniej).

Zbliżał się wieczór.

-Szaayeel...?

-No?

-Wiesz...nie chcę nic mówić...ale może byśmy coś zjedli bo jestem głodna i zaczynam trawić swój żołądek. -powiedziałam leżąc bezwładnie w poprzek fotela.

-Może zamówimy chińczyka? -zaproponował niebieski.

-No dobra. Niech będzie. Ale niech ktoś idzie po niego to się zaoszczędzi. -odpowiedział różowy.

-Dobra, to pójdę.-powiedział Grimm.

-To ja pójdę z tobą.

Kupiliśmy chińczyka, trochę % i wracamy. Zaczęło padać, nakurwiać złem i w ogóle pizgać jak w kieleckim.

Nagle Grimmjow chwycił mnie za ramię.

-Szybko! Chodź w krzaki!

-Co kurwa?!

Pociągnął mnie za sobą i skitraliśmy się w jakimś buszu.

-Co ty od..?!

-Cicho!

Złapał mnie łapskiem za gębę i palcem wskazał na jakiegoś kolesia w czarnym płaszczu.

Okazało się że to truskawa Kurosaki. Szedł gdzieś z rudą cycatą i okularnikiem.

-Aha... to o to chodziło.

-Mieli nas nie widzieć, nie? Normalnie bym go zabił, ale wiesz.

O czym ja kurna myślałam. Żal dupę ściska. Chyba mam już wypaczony mózg przez teksty Szayela.

 

Wróciliśmy do hotelu. Postanowiłam ze udam się do łazienki i się wykąpię. Niestety drzwi nie miały zamka dzięki któremu mogłabym zamknąć się od środka.

-Megu, słyszałaś takie coś..."Nie marnuj wody, kąp się z przyjacielem"? -spytał różowy perwers.

-Weź spierdalaj! Słyszałeś takie coś?

-W sumie to dużo razy. W sumie to słyszę to codziennie praktycznie...i to nawet od kilku osób..

-No aż mi się smutno zrobiło. To przestań w końcu, bo to się już robi nudne. Nawet nie próbuj wleźć mi do łazienki!

-A co jak mi się na przykład siku zachce?

Nagle Szayel dostał w łeb lampką. Tą którą wcześniej rzucałam.

-Nie martw się Megu. Ochronię twoją cnotę. -powiedział emos.

To było trochę dziwne.

-Okeeejj...eee...dzięki?...To ja idęę...

Zamknęłam za sobą drzwi.

-Nawet nie skomentuję. Dobra. Kurwa...ryzykować czy nie?...Nie no muszę się umyć.

Weszłam do wanny. Położyłam się i leżałam tak próbując się zrelaksować gdy wtem ktoś nacisnął klamkę, a potem coś jebło, pizgło, krzyknęło i nagle ucichło.

-Hmm...Dobra, chuj. -myślę sobie. Nie chciało mi się wstawać więc zignorowałam.

Kiedy wyszłam chłopaki grali w karty i pili browca. Szayel siedział związany w kącie z kneblem w ustach zrobionym ze skarpety Grimmjowa. Niestety później go rozwiązaliśmy i przychlast dosypał mi czegoś do piwa przez co zaczęło mi odpierdalać.

Wstałam z fotela, podeszłam do okna i postanowiłam się na nie wspiąć.

-Idę do lasu! -powiedziłam z dumą w głosie.

Chyba chciałam z niego wyskoczyć, ale na szczęście Ulquiorra mnie powstrzymał.

-Szayel, kurwa...miałeś nie robić na nas tych swoich popieprzonych eksperymentów.- powiedział Grimm.

-Oj, nie przesadzaj. Przejdzie jej.

-Ma ktoś kartę biedronki?-spytałam z tępym uśmiechem na twarzy.

Wszyscy patrzyli na mnie jak na debila.

-Kici, kici Grimmjow!

Podeszłam do niebieskiego i zaczęłam drapać go pod brodą.

-Ja jebie. Ale faza.Haha -śmiał się Nnoitr.

Spojrzałam na Szayela.

-Jesteś wróżką?

-Hahaha! Tak i spełnia życzenia!

-Chcę zostać kucykiem!

-Szayel, co to było to co jej dałeś?- spytał emos.

Podeszłam do Ulka i złapałam go za róg na jego masce.

-Znalazłam jednorożca!

-Pewnie chciał wynaleźć nowy rodzaj tabletki gwałtu.-stwierdził jednooki zjeb.

-Nie. Właściwie to pracuję nad czymś co mogłoby chwilowo zwiększać inteligencję..

Spojrzałam na Nnoitrę.

-Bazyliszek!

-Nie za bardzo ci chyba idzie.

-A nie mogłeś przetestować tego na Grimmjowie? -spytał Ulqu.

-A w ryj chcesz?!

Weszłam na stół z dumą wypinając pierś i nabierając powietrza żeby zaraz coś palnąć.

-Zostanę tancerką go-go!

-Złaź bo spadniesz!- powiedział Grimm po czym odstawił mnie na podłogę. -Trzeba będzie jej pilnować.

Zaczęłam głaskać go po głowie z głupim zacieszem na twarzy. A potem go przytuliłam. Niebieski spojrzał na mnie z pod oka.

-Hahahah. Ale padaka! -śmiał się wciąż Nnoitra.

-Ehe! Już wiemy kto się tym zajmie.-powiedział Szayel.

-Kto?

-No ty.

-Why me?! Ja nie chce.

-Ja mogę.-powiedział Ulquiorra.

-Albo dobra.

-E? Przed chwilą nie chciałeś.

-Ale zmieniłem zdanie.

-Idziemy do wesołego miasteczka?-spytałam.

-Nie.

-Czemu?!

Zaczęłam ryczeć. Nagle coś jebło, świsło i zaświeciło kolorami tęczy. Zrobiło się jakoś tak dziwnie. Wszystko dookoła wydawało się jakby większe niż zwykle.

-Kurwa! Zamieniła się w bachora! -krzyknął Nnoitra.

-Huh?...Kurcze, tego to się nie spodziewałem. -zdziwił się różowy.

-Nie dość że zgłupiała to cofnęła się w rozwoju. Hah.

-O kurwa! Dziecko! Zabierzcie to! -krzyknął Grimm histerycznie i zrobił kilka kroków w tył. -Co ty żeś jej zrobił?!

-Chyba mamy problem. -stwierdził emos.

-Nie panikujcie. Powinno przejść do jutra!

-Nienawidzę bachorów! -stwierdził Grimm.

-Skoro tak to ja mogę ją wziąć. -powiedział nietoper.

-Poradzę sobie!

-No co wy? Odezwał się w was instynkt macierzyński? -spytał Nnoitra zdziwiony.

-Dobra, chłopaki...Grimmjow może być tatą, a Ulqu mamą. -stwierdził przychlast.

Spojżeli się na niego jak na nienormalnego.

-No co? Zły pomysł?

Grimmjow podniósł mnie do góry i zaczął się wpatrywać swoim tępym wzrokiem.

-Słuchaj smarku! Parę zasad! Nie ma ślinienia się, marudzenia, beczenia, budzenia mnie w nocy na siku i tym podobnych! Chyba że chcesz wylądować za oknem!

-Braciszek! -krzyknęłam z radością.

-Wut! Hahaha!- jednooki znów zaczął się śmiać.

-Nie jestem twoim bratem!....Ma ktoś do tego czegoś jakąś instrukcję?

-Głodna.

-Przecież dopiero żarłaś! Eh, Szayel! Co jedzą małe dzieci?!

-Hmm...warzywa, owoce, kasze, chude mięso, jajka...

-Pójdę zrobić zakupy. -powiedział Ulqu i wyszedł. Po około 10 min wrócił z pełnymi siatami chuj wie czego.

-Ty zrobiłeś zakupy na tydzień, czy co? -spytał Szayel i zajrzał do środka. -Banany, smalec, musztarda, pasztet śląski, salceson, zupka Vifon, gumy orbit, żelki haribo...Czego nie zrozumiałeś?

-...

-...No dobra coś się z tego wymyśli.

Różowy zrobił mi jakąś dziwną żółtą breję śmierdzącą starymi przepoconymi skarpetami. Oczywiście nie miałam zamiaru tego jeść.

-Jedz do kurwy nędzy! -Grimmjow próbował wcisnąć mi łyżkę do gęby.

-Nieeee!

-Nie tak to się robi. -odezwał się Ulqu.

Zabrał łyżkę od Grimmjowa i klękną przede mną.

-Leci samolocik.

Popatrzyłam niechętnie na tę breję...ale zjadłam.

-Serio?!- krzyknął ze złością Grimm. -Męczyłem się pól godziny, a tu jakiś głupi "samolocik" i już?!

-Trzeba mieć podejście.

-A ty skąd wiesz takie rzeczy?!

-Kupiłem sobie książkę o zajmowaniu się dziećmi. Patrz. -powiedział i wyjmują ją z reklamówki. -Już zdążyłem po drodze do niej zajrzeć i jest tu dużo ciekawych rzeczy.

-Wiecie co? Dziwnie się na was patrzy. -stwierdził Nnoitr. -Idę się przejść.

-Dobra gnoju! Najadłaś się! To teraz wykurwiasz spać!

Jełop wziął mnie pod pachę i poszedł do pokoju.

 

Rano obudziło mnie łaskotanie w nos. To coś co mnie łaskotało było niebieskie, włochate i dziwnie pachniało, a mianowicie były to włosy Jaegerjaqueza. Wystraszyłam się i jebłam na podłogę. Chyba wyszło na to że spaliśmy w jednym łóżku....i chyba przez tą breję Szayela w nocy obrzygałam mu jego piżamkę w smerfy. Znów byłam dorosła. Tylko przez to że wcześniej się skurczyłam straciłam większość ubrań i obudziłam się w samej koszulce.

-Ja pierdolę! Gdzie są moje ciuchy?!

W pośpiechu rzuciłam się do poszukiwania swoich ubrań. Na szczęście szybko je znalazłam i ubrałam się zanim jełop zdążył się obudzić.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz