W Las Noches panowała zupełna cisza. Wszyscy przebywali w łóżkach odchorowując kaca po wczorajszym chlaniu. Oczywiście ze mną również nie było najlepiej. Chciałam wstać z wyra, ale zamiast tego jebłam na podłogę.
-Która godzina? Który mamy rok? Umieram, chyba nadszedł mój czas.
Nie chciało mi się ruszyć dupy żeby się podnieść więc leżałam tak i leżałam, nie wiem nawet ile.
-Chce mi się siku.
Leżąc obserwowałam rozpierdziel jaki w nieznany mi do końca sposób powstał w moim zazwyczaj niemal sterylnie czystym pokoju.
-Ja pierdolę. Jak się nie ogranę to zaraz na serio tutaj zejdę.
Zaczęłam rozmyślać nad swoim życiem.
-A co jeśli jednak przeżyję? Co mnie jeszcze czeka w życiu? Czy do 30tki znajdę chłopaka? Ile czasu pozostanę jeszcze dziewicą zanim Szayel w końcu dopnie swego i mnie zgwałci? Na cholerę pająkom tyle nóg?..O kurwa...po suficie zapierdala pająk, zaraz się chyba zesram!....... A tak na poważnie, gdyby to wszystko rzucić i wyjechać w Bieszczady?...Nie no sikam.
Tak więc zmuszona przez siłę wyższą podniosłam w końcu swoje ociężałe cielsko, odsikałam się, ubrałam i ogólnie ogarnęłam. Usiadłam na łóżku. Na kolana wskoczył mi mój kot o pięknym, dostojnym i majestatycznym imieniu- Beelzebub.
-Chyba powinnam znaleźć sobie jakieś zajęcie? Co o tym myślisz?
-Chyba jestem nienormalna. Pytam kota o opinię. Albo w końcu zwariowałam albo to przez ten ruski alkohol z nie do końca wiadomego źródła który kupił Aizen.-pomyślałam.
Nawet członkowie Espady mają jakieś hobby. Ulek hoduje kaktusy, Szayel ma kolekcję wibratorów, Nnoitra zbiera plakaty z BravoGirl, a Grimmjow lubi obijać gęby frajerom. Yammy pisze blog kulinarny (?), Harribel prowadzi warsztaty z fitnessu, Zommari tworzy poezję śpiewaną, Aaroniero hoduje rybki w akwarium które nosi zamiast łba. Starrk w wolnych chwilach zajmuje się spaniem (w sumie to nie wiem czy to się zalicza do hobby ale dobra), a Barragan...Barragan to nawet nie wiem co on robi.
Właśnie wtedy narodził się pomysł na pisanie tego bloga. Jedynym problemem było to że ja właściwie nie miałam komputera.
-Trzeba by było jakiś skołować. Wiem że Nnoitra ma komputer, ale on na pewno mi go nie użyczy.
Wstałam i zajrzałam do puszki w której trzymałam oszczędności. Pustka. Aizen od jakiegoś dłuższego czasu nie dawał mi kieszonkowego. W sumie to nawet krucho z wypłatami dla Espady, więc nie idzie pożyczyć. Chociaż pewnie nawet gdyby te zjeby miały trochę grosza to i tak by nie pożyczyły. Nnoitra jest bardziej skąpy od żyda i mnie nie lubi, Grimmjow jest chujem i jestem na niego obrażona, Szayel może i by mi pożyczył ale gdybym zgodziła się mu oddać w naturze, Ulquiorra jest frajerem i zapierdala dla Aizena za darmo, a z resztą Espady kontakt mam prawie że zerowy więc nie wypada.
Nagle ktoś bezceremonialnie wbił do mojego pokoju otwierając drzwi z kopa.
-Co do chuja?! -krzyknęłam i podskoczyłam w miejscu mało nie dostając zawału.
Okazało się że to Grimmjow. Machał rękami krzycząc coś niezrozumiale, jakby właśnie dostał wylewu do mózgu, apopleksji i ataku padaczki.
-Grimmjow, ja nic nie rozumiem...
Niebieski uspokoił się trochę, po czym klęknął przede mną patrząc się z miną zbitego psa, ze łzami w oczach. Przetarł nos wierzchem dłoni wycierając kapiące gluty.
-Musisz mi pomóc!
Wyciągnął z kieszeni swojego ledwo żywego, dogorywającego szczura Ziomala.
-Co się mu stało?
-Zziomal był ostatnio jakiś nerwowy i pomyślałem że może się trochę lepiej poczuje jak dam mu trochę koksu!- powiedział jąkając się.-Nikt nie chce się nim zająć, mówią że już za późno i nic się już nie da zrobić!
-Gratuluję, teraz będzie miał od ciebie wieczny spokój.
Gdybym była tym zwierzątkiem wolałabym zdechnąć niż męczyć się z takim właścicielem.
-Jak to?! Nie pomożesz mi??!
-No nie wiem...po tym jak byłeś dla mnie niemiłym, chamskim chujem..
Odwróciłam z fochem głowę i spojrzałam spod oka na niebieskiego głąba.
-Daj spokój! Przecież.... to były tylko żarty!
Grimmjow spojrzał na mnie jakby zaraz miał wybuchnąć histerycznym płaczem.
-Ok, pomogę. Jak załatwisz mi laptopa.
Jaegerjaquez nic nie mówił tylko spojrzał się na mnie jak na jakąś idiotkę.
-Możesz go kupić, ukraść, cokolwiek.
-No dobraa! Niech będzie! Tylko pomóż!
Położył mi gryzonia na dłoniach. Wtem coś czarnego przemknęło mi przed oczami i zabrało Ziomala z moich rąk. Niebieski pisnął jak dziewczynka. To był Beelzebub. Trzymał szczura w zębach. Popatrzył się na nas przez chwilę i czmychnął z pokoju.
-Kurrwaaa!- krzyknął Grimmjow zrywając się na równe nogi.
Rzuciliśmy się w pogoń za kotem.
-Beelzebub! Stój! Ja naprawdę potrzebuję tego laptopa!
-Jak go nie złapiemy to nic nie dostaniesz! Ponad to jeśli twój kot zje mojego szczura, to ja zjem ci kota!- krzyczał tak jakby to było na poważnie.
-Serio...?
-Tak! Nie no...chwila.......
Grimmjow złapał chwilową zawiechę.
-Nie byłoby tak gdybyś nie wchodził do mnie jak do stodoły i zamykał za sobą drzwi!
Ze swojego pokoju wylazł ledwo przytomny Nnoitra.
-Nnoitra! Złap Beelzebuba!- krzyknęłam.
-Eee?
Spojrzał się dziwnie w moją stronę jakbym obraziła mu matkę. Widocznie mój ton był dla jaśnie księcia za bardzo rozkazujący.
-I co się głupio patrzysz! Złap go zanim przebiegnie ci przed nosem!- wydarł się zirytowany Grimmjow.
Nnoitra uczynił łaskawie wysiłek, ale Beelzebub zgrabnie przeskoczył między jego długimi łapami i zniknął za zakrętem. Nagle zza owego zakrętu wyłonił się Ulquiorra trzymając mojego kota na rękach.
-Rany! Stary! Uratowałeś Ziomala!- powiedział Grimm z zadowoleniem, podbiegając do Ulka.
Także tego...naprawiłam jego szczura. Niebieski był tak szczęśliwy że aż rzucił mi się na szyję.
-Dzięki ci!
-Dobra...Grimmjow...daj spokój. Dziwnie się czuję. Możesz mnie puścić?
-Ehe.
Chyba wcale mnie nie słuchał.
-Dobra. To puścisz mnie w końcu?
-...
-Kurwa..popierdoliło.
-Grimmjow, co ty odwalasz?! Puść mnie do cholery jasnej! -krzyknęłam, próbując odczepić od siebie niebieskiego głąba.
W owej chwili w głośnikach usłyszeliśmy głos Aizena.
-Elo rozjechane psie kloce!...Tzn. Espado. Stawcie sie w mojej zajebistej sali tronowej. Ty też Megu. Mam wam coś wykurwiście ważnego do powiedzenia i oczekuje że nie zajmie wam to więcej niż 30 sekund. Tak więc ruszyć dupy bo wpierdol.
Zebraliśmy się pod salą. Wszyscy trzęśli portkami nie wiedząc czego się spodziewać i patrzyli się na drzwi jak szpak w pizdę. Rzadko się zdarza że Aizen wzywa nas o tej godzinie. Tak już ma w zwyczaju ze z samego rańca zaprasza nas do siebie zazwyczaj tylko po wpierdol.
-Co jest? Brak odważnych? Dobra! Sunąć dupy leszcze, wejdę pierwsza!-powiedziałam przeciskając się do drzwi.
Chciałam być odważna, chociaż tak naprawdę srałam po gaciach. W sumie to nie wiem po chuja ja sie pchałam. Ale jak to się mówi..Koko dżambo i do przodu. Do odważnych świat należy!
Otworzyłam drzwi i weszliśmy do sali tronowej naszego okrutnego i apodyktycznego władcy. Ustawiliśmy się grzecznie w rządku i czekaliśmy aż nasz pan przemówi.
-Gdybym nie był okrutnym i apodyktycznym władcą to teraz bym wam współczuł.- powiedział patrząc na nas z wysoka.
-Oho...mamy przerąbane. Skończyło sie babci sranie.
Nastała grobowa cisza. Czuć było jak atmosfera się zagęszcza. Szayel z wrażenia walną głośnego bąka. Aizen zmierzył wzrokiem różowego który zamarł ze strachu. Czując na sobie jego wzrok zaczął się intensywnie pocić.
-Tylko żartowałem!- walną nagle z zacieszem. Chciałem wam powiedzieć że jedziemy na tygodniowe wakacje!
Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.
-Już myślałem że się skapnął że ktoś...znaczy ja, wrzuciłem mu wczoraj coś do drinka -szepną do mnie perwers w pinglach zasłaniając usta dłonią.
Popatrzyłam się na niego krzywo wyobrażając sobie w jakim celu to zrobił i co się potem działo.
-Nie...ja nie chcę nic wiedzieć.-powiedziałam do siebie, otrząsając się z dziwnych myśli.
-A gdzie jedziemy, Aizen-sama? -spytał Grimmjow.
-Jedziemy do Ameryki!
-Fajnie! Zawsze chciałem zobaczyć wieżę Eiffla!- powiedział ciesząc się Grimmjow.
-Wieża Eiffla jest we Francji, nie w Ameryce, idioto. W Ameryce możesz zobaczyć Statuę Wolności albo Wielki Kanion. -sprostowała Harribel.
-A gdzie tam! Ameryka to taka wieś na północy Polski! -wtrącił Aizen.
W tym momencie wszyscy zaniemówili i popatrzyli na Aizena wielkimi oczami.
-I-i co my będziemy robić w tej...Ameryce..Aizen-sama?- spytał niepewnie Ulquiorra.
-Mam tam znajomego który potrzebuje małej pomocy w gospodarstwie. Jutro o 12:00 wyjeżdżamy. Ubierzcie się w normalne ciuchy, takie jak mają ludzie.
Po wyjściu z sali tronowej zaczęła się intensywna dyskusja.
-Kurwa, to jest nie do pojęcia! W dupie się nie mieści!- krzyczał Nnoitr z wkurwieniem.
-Myślałem że naprawdę fundnie nam jakieś wakacje.- powiedział zawiedziony Szayel po czym oparł się o drzwi.
-Ja tam się cieszę że nie wysyła nas na Syberię...jak rok temu.- stwierdził Grimmjow dłubiąc w uchu.- Albo Afganistanu.. jak dwa lata temu.
-Eh..takie wakacje to o kant tyłka potłuc.-powiedziałam.-Będziemy sprzątać gnój i doić krowy.
-Nie po to zaciągałam się do Espady, żeby bawić się w gównie.- oznajmiła Harribel.-To jest uwłaczające.
Tak czy siak, nie mieliśmy innego wyboru. Odkąd Aizen zrobił sobie przerwę od podbijania świata sukcesywnie wdraża coraz to nowe pomysły na urozmaicenie naszej egzystencji. Wymyśla je prawdopodobnie podczas długich godzin okupowania toalety.
Następnego dnia zebraliśmy się wszyscy w sali zebrań. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Szayel ubrany w białą rozpiętą koszulę z falbaniastymi rękawami i dzwony. Standardowo wyglądał jak przychlast.
-W tym stroju ci do twarzy.- rzuciłam na przywitanie grzecznie.- Gdyż, ponieważ, albowiem masz dziś jak co dzień kurewsko niewyjściowy ryj.
-A ty znów jesteś dla mnie niemiła.
Ulquiorra ubrał się cały na czarno jak na emosa przystało. Grimmjow odpierdzielił się jak stróż w Boże Ciało, założył nawet swój biały prawilny wyjściowy dres. Nawet Nnoitra ubrał się po ludzku w t-shirt oraz jeansy i NAWET z tej okazji się wykąpał. Ogólnie wszyscy wyglądali (prawie) jak ludzie. Jedyne co mnie ciut przeraziło to Aizen w oczojebnej różowej marynarce, hawajskich spodniach i sandałach do których założył długie białe skarpety.
-Plan jest taki. Udajemy się na lotnisko, wsiadamy do samolotu i wysiadamy w Warszawie. Następnie przesiadamy się do autokara.- oznajmił Aizen entuzjastycznie.
-Mówi się autokaru.- powiedziałam cicho pod nosem.
-Co? Czy masz jakieś zastrzeżenia Megu?-spytał Aizen bardzo poważnym tonem.
-Shit! usłyszał mnie.
-Nnie, jjasne że nie.
-To Git.
-Aizen-sama...a czemu nie możemy przemieścić się tam tradycyjnie? Tak jak to robią Arrancarzy?-spytał Aaroniero.
-A nie uważasz że tak będzie fajniej? Będziemy mieli wycieczkę!- odpowiedział.-Dobra! Teraz ustawiamy się w pary i bierzemy za rączki!
-Ale Aizen-sama... w jakim celu...?- zapytała Harribel.
Tak naprawdę nie było żadnego sensownego powodu. Aizen po prostu lubi nas dręczyć.
Skończyło się to tak, że Szayel był w parze z Grimmjowem, Ja z Ulquiorrą, Harribel z Aaroniero, Stark ze starym dziadem Barraganem, Nnoitra z Yammym, a Zommari z Tosenem.
-Nie będę trzymał Szayela za łape! Kto wie co on przed chwilą nią robił, albo gdzie trzymał!- powiedział Grimmjow nerwowo.-Aizen-sama, proszę o łaskę!
-Nie Grimmjow. Jak wszyscy to wszyscy. Jeśli nie zechcesz wykonać mojego polecenia będziesz musiał liczyć się z konsekwencjami.
-Jakimi konsekwencjami?
-Po powrocie będziesz przez miesiąc czyścił toaletę Yammyego.
-O nie. Szayel! Dawaj zapyziałe łapsko!
Każdy liczy się z tym że sprzątając kibel Yammego ma się małe szanse na przeżycie.
-Skoro wszyscy mają już swoją parę...idziemy!- powiedział Aizen.
Posłusznie weszliśmy do Garganty.
Przenieśliśmy się na lotnisko i wsiedliśmy do samolotu. Kiedy samolot oderwał się od ziemi nagle zrobiło mi się niedobrze.
-Coś nie tak Megu?- zapytał Ulek.
Chwyciłam papierową torbę i zbełtałam się do niej.
Nnoitra który siedział z Yammym przede mną i Ulquiorrą odwrócił się do nas.
-Fuuj! Tylko teraz jej nie całuj! Hehe.-powiedział szyderczo zjeb.
-Spierdalaj trędowaty przychlaście! Zajmij się Yammym! -powiedziałam sugestywnie, wyciągając gębę z torby, po czym niespodziewanie rzygłam zjebowi w twarz.
-Kurwaaa!! Wpadło mi do oka! Pali! Strawi mi okoo!- krzyczał miotając się we wszystkie strony.
-Hłehłe!-zaśmiałam się i wstałam ze swojego miejsca z zamiarem udania się do łazienki.
Kiedy przechodziłam obok Nnoitry jebłam na podłogę.... i trochę ją zarzygałam. Na dodatek spódnica mi się podwinęła i wszyscy zobaczyli moje zajebiste niebieskie gacie w kolorowe misie które zawzięcie i z dumą noszę od gimbazjum. Wyszło na to że ten zjeb podstawił mi nogę.
-Ile ty masz lat, że jeszcze nosisz takie gacie?-spytał z miną jakby nie wiedział czy ma się śmiać czy dziwić.
-Chuje muje dzikie pierdolone kurwa w dupe węże do jasnej cholery w pizdu mać!- powiedziałam jednym tchem podnosząc się z podłogi.-Jutro budzisz się z gównem na twarzy!- krzyknęłam wskazując palcem na Nnoitre -.......Jaegerjaqueza!
No ewentualnie mogłabym jeszcze użyć jego przepoconych skarpetek albo brudnych gaci Szayela.
-Hehe- ucieszył się niebieski.
-Groźba bez pokrycia.
-Zobaczymy!
-Będziesz miał za swoje!-wtrącił Grimm.
-Nie wtrącaj się!- zbulwersował się Nnoitra.
-Gdyby kózka nie skakała...to by ślimak pokaż rogi!
-To chyba nie tak leciało.-odezwał się Szayel.
-Gdyby kózka nie skakała......to by Grimmjow chuj ci w dupe!- walnął Nnoitr.
-Nic dziwnego że wymyślasz takie denne teksty, skoro masz dziurę we łbie na wylot i brak ci części mózgu! Czasem mam wrażenie że jesteś głupszy od Grimmjowa!
-Ejjj!
-I chuj! Myślisz ze jak miałaś spięcie w inkubatorze to ci wszystko wolno?!
-Jak cię trzepnę to ci wszystkie wszy z głowy wylecą, brudasie!
-Możesz se pogadać!
-Gdyby kózka nie skakała...-zaczął Szayel.
-...to by kurwa ZAMKNĄĆ WSZYSCY MORDY!- dokończył Aizen przywołując nas do porządku.- Bo zaraz wycieczka się wam skończy i wyślę was na wakacje do Auschwitz.
Wszyscy zamilkli biorąc sobie groźbę Aizena głęboko do serca.
Wysiedliśmy w Warszawie i weszliśmy do budynku lotniska. Nagle podbiegł do nas tłum jakiś dzikich, mangozjebowych fanek. Znalazło się też kilku fanów Harribel. Ludzie robili zdjęcia i prosili o autografy. Nie wiedziałam ze na pierwszym lepszym lotnisku w Polsce można spotkać fanów Aizena i Espady. Stałam z boku przyglądając się tylko. W końcu mnie nikt nie zna..Podobnie jak Barragan, Aaroniero, Yammy i Zommari...oni nie mają fanek bo są zbyt paskudni. Aizenowi chyba spodobało się pisanie autografów, a jakaś laska podarowała Ulquiorze w prezencie swoje majtki.
Po jakiejś godzinie wsiedliśmy do autokaru.
-Nnoitra to zjeb!- rzuciłam w przestrzeń.
-Jak się urodził to matka przez miesiąc dotykała go patykiem, bo nie była pewna czy urodziła czy się zesrała!- walnął Grimm.
-Widziałam ostatnio jego starą jak zamiatała piasek na w Hueco Mundo!
-Hehehe.
-Żałosne.-skomentował pod nosem Nnoitr siadając na swoim miejscu.
Ruszyliśmy. Przed nami były jeszcze jakieś 4h drogi. Szayel umilał nam podróż śpiewając discopolo i jakieś inne przyjebane przyśpiewki.
-Na naszej wycieczce, gdzie słoneczko świeci, jest taka maszyynkaa, doo robienia dzieci! Dzieeewczyno kochana, pokaż mi kolana, a ja ci pokażeee stoojącego pana!~
-Szayel, co to znaczy jak dziewczyna daje ci majtki?-spytał Ulek
-Że chce się z tobą ruchać, znaczy.
-..Aham......
-Chce już być na miejscu.-powiedziałam pod nosem i odwróciłam gębę w stronę okna.
-Jeszcze 200km.......Nie podoba ci się wycieczka? -spytał Ulek.
-Trochę...męcząca. 12 godzin samolotem i jeszcze teraz ze 4 tłuc się autokarem. To nie wycieczka tylko męczarnia. Więc nie, nie podoba mi się.
-Mi też.
Dziwne. Ulek przyznał że nie podoba mu się coś co wymyślił Aizen.
-W sadzie rosną grusze, a na gruszach glizdy, jakie te dziewczynyyy mają wielkie piiizdy! Pisało w gazecie, o pewnej kobiecie, która w Ameryceee pookazała cyce!~
-Szayel zamknij dupe! -odezwał się wkurzony Grimmjow.-Bo ci jebne!
-Takie pytanie...Pamiętacie coś może z wczorajszej imprezy? Bo ja ni chuja. Znaczy coś tam pamiętam, ale nie wszystko. Pamiętam że obudziłem się goły z narysowanym kutasem na czole i nie wiem kto to zrobił. -powiedział Nnoita z zamyśloną miną.
-Ja nic na ten temat nie wiem.-odpowiedziałam.-Ulotniłam się gdzieś w połowie.
-To cię wszystko ominęło!- powiedział ciesząc się Grimmjow.
-Ta..już żałuję.-odparłam z sarkazmem.
-Grimmjow znów stwierdził że nie umie obsługiwać klamek i postanowił że będzie wchodził przez ściany... wyjebał mi dziurę w pokoju.- powiedział Szayel.- Potem próbował zamówić pizzę i wytłumaczyć dostawcy jak trafić do Las Noches.
-Szayel zaprosił na impre Justina Biebera, ale później przykleili go taśmą do podłogi bo zaczął wszystkich wkurwiać. Potem ktoś jeszcze dokleił mu gumowe dildo do czoła.- wtrącił Grimm.
-Aizena wsadzili do pudełka kiedy spał i chcieli go wysłać na wakacje do Hondurasu. Ulek rozebrał się i zaczął tańczyć dookoła swojego ubrania w samych gaciach, potem się na coś wkurwił i rozwalił Starrkowi jogurt na ryju. Chyba Star pomylił go z dziewczyną.
-Nnoitra wyrwał nogę od stołu i machając nią Ulkowi przed twarzą groził mu czarną magią ...Potem Ulquiorrę znaleźliśmy związanego pod stołem, miał narysowane jakieś krzyże na ryju i inne dziwne znaczki.. chyba próbowaliśmy odprawić na nim egzorcyzmy...
-Harribel wsadzała sobie gumowego penisa...
-Dobra! Chyba sobie przypominam!- przerwał Nnoitr -Wziąłem jakieś dziwne kolorowe zioło od Tesri, później byłem zjarany, nagi i leżałem na podłodze w łazience Szayela......o kurwa...no tak...
Nnoitra odwrócił się do Zbola
-Czy ty mi coś zrobiłeś?!
-Nie.
-Uff...to co ja tam robiłem?...No nieważne. Wciąż nie wiem kto mi narysował chuja.
-To byłem ja.-przyznał Ulek podnosząc dłoń.
-Ty?! Za co?!
-Nie wiem. Nie pamiętam.
-Może dlatego że nagadałeś coś Francesce, a ta przyszła potem do niego z pretensjami i walnęła go w ryja wyzywając od zboczeńców i dewiantów.- wtrącił Grimm.
-Tak było. Już pamiętam.-powiedział Ulek.
Szayel znów zaczął śpiewać.
-Zobaczysz kiedyś kochana, jak dobrze będzie z rana! Nie gorzej też z wieczora, to jeszcze lepsza pora! Bara, bara, bara, riki tiki tak! Jeśli masz ochotę daj mi jakiś znak!~
-Jak się nie zamkniesz rzucę cię Yamyemu na pożarcie! -wrzasnął Grimmjow.
W końcu dotarliśmy na wieś co zwie się "Ameryka". Wysiedliśmy w jakimś lesie. W tym lesie stał całkiem spory dom ze stodołą i oborą. Nieopodal było jezioro.
-Rany. W tym miejscu to chyba psy szczekają dupami a bociany startują pionowo.-skomentował Nnoitra rozglądając się dookoła.
Wyszedł do nas jakiś średniego wzrostu, podstarzały brunet.
-Witaj Aizen! To jest ta twoja tania siła robocza o której mówiłeś?- spytał i przywitał się z Aizenem przyjacielskim uściskiem.
-Jak się masz Roman? Ta.. to jest moja Espada.
Wszyscy spojrzeli po sobie.
-Czy on nazwał nas właśnie tanią siłą roboczą?- spytał Nnoitra.
-Co dziwniejsze..Aizen na serio ma jakichś przyjaciół?
Chwilę później przyszła jakaś całkiem... szeroka i wysoka dziewczyna. Blondyna z dwoma warkoczami, nosiła fartuch oraz zielone gumowe kalosze.
-To moja córka Kasia.- powiedział Roman przedstawiając ją wszystkim.
-Czeeeść!- przywitała się machając do nas ręką.
-Ona się dziwnie na mnie patrzy.- oznajmił szepcząc do mnie Szayel.
-Dobra, Espado. Idziemy na chate!- powiedział Aiz.
Weszliśmy do domu.
Są tu tylko 4 wolne pokoje więc musicie się jakoś zmieścić.-oznajmił Roman.
-Dobra... Megu, Grimmjow, Szayel i Ulquiorra zajmujecie pierwszy. Harribel, Nnoitra, Starrk, Tosen do drugiego. Barragan, Yammy, Zommari oraz Aaroniero trzeci. Ja będę kimał w czwartym.- zarządził Aizen
Jak zwykle sprawiedliwy podział.
-Jutro 5 rano do roboty, Roman wam wszystko wytłumaczy, na razie rób ta co chce ta, tylko starajcie się nie zrobić rozpierdolu jak zwykle.- powiedział Tosen.
Wszyscy sie rozeszli. Grimmjow otworzył drzwi do naszego pokoju.
-Chwila... tu są tylko 3 łóżka! Kto śpi na podłodze?
-Szayel, oczywiście.-odpowiedziałam.
-Eee?! Dlaczego ja??
-Chyba jesteś przyzwyczajony. Jak się schlasz to zawsze śpisz na podłodze więc nie wiem w czym teraz widzisz problem.
-Na trzeźwo to nie to samo!
-Myślę że najbardziej sprawiedliwie będzie jeśli co noc na podłodze będzie spał ktoś inny.- wtrącił Ulquiorra.
-Dobra. A więc dziś śpi Szayel.
-Coś ty sie mnie tak uczepiła, co?
-Nie wiem. Może po prostu nie podoba mi się że muszę spać w tym samym pokoju co taki zbol jak ty.- odpowiedziałam.
Następnego dnia Szayela wygonili gdzieś na pole kukurydzy. Nnoitra kosił coś tam tymi swoimi kosami. Za to ja z Grimmjowem i Ulquiorrą jeździliśmy nowoczesnym ciągnikiem prosto z PRL-u przewożąc siano. Duużo siana...
-Ty umiesz tym jeździć?-spytał Grimmjow.
-Widziałem jak to robili w telewizji.
Ulek odpalił pojazd i wcisnął gaz do dechy. Powiem wam że jeździł jak popierdzielony. Wpierdzielił nas w jakieś krzaki. Już chuj z tym że po drodze przejechał kota i potrącił staruszkę. Postanowił że przejedzie przez rzekę. Później musiał ten traktor z Grimmjowem z owej rzeki wyciągać.
-Co ty w tej telewizji oglądałeś?!-spytał Grimmjow.
-Wyścigi traktorów.
-Ja pierdolę. Teraz ja prowadzę.
Wcale nie było lepiej. Niebieski wywiózł nas do jakiegoś lasu, pogryzły nas komary i się zgubiliśmy. Na szczęście do wieczora udało nam się wrócić.
Po powrocie udaliśmy się na kolację. W kuchni przebywał tylko Aizen siedzący w fotelu, palący papierosa i czytający Cosmopolitan.
-Ym...Aizen-sama...
-Tak?
-Kim jest w ogóle ten cały Roman...?-spytałam i usiadłam przy stole.
-Roman to mój przyjaciel z czasów gdy byłem jeszcze w Soul Society. Tam go poznałem.
-Był Shinigami?
-Tak, ale go wywalili. Za dużo pił i gwałcił.
-Ahaaam.
Później przyszła reszta Espady oraz Kasia z Romanem. Jedliśmy jakieś pierogi, Aizen wspominał z Romanem "stare, dobre czasy" i w ogóle.
Po kolacji wróciliśmy do pokoju.
-Nudy jak cholera.-powiedział Grimmjow.
-Może chcesz poczytać jakąś moją książkę?- spytał Szayel.
-Jaką?
-"Świat jest pełen chętnych suk" Jacek Piekara... Albo "Ssij mała ssij" Christophera Moore....Albo Wróżenie z genitaliów" Seymore Klitz.
-To ostatnie może być ciekawe.
-To Grimmjow umie czytać?- spytał zdziwiony Ulquiorra.
-Umiem!
-Ta. Jedyna książka jaką przeczytał to "Hobbit tam i z powrotem".-powiedziałam.
-I chuj ci w twarz!..Wiesz jaki ostatnio tytuł książki widziałem co mi się spodobał?
-Jaki?
-"Kebab z kota"!
-...
-Grimmjow jadasz koty?- znów spytał Ulek.
-A propos jedzenia.. Mam dwie jagodzianki. Chce ktoś jedną? -zapytał Szayel.
-A z czym?-spytał Grimmjow.
-Z malinami...kurwa!.................. Z kotem! Chcesz? Tylko ma troche sierści. -odpowiedział mu Nnoitra.
-...
-A w ogóle jak można wróżyć sobie z penisa..?!- zapytał retorycznie.
-Ja lubię wróżby.-powiedział Grimm
-Ja pierdole. Mogę się domyśleć jaki jest twój kamień według horoskopu.
-Jaki?
-Sądząc po twoim mózgu to beton! Jak byłeś mały to rodzice cie chyba na lewych obrotach w betoniarce kołysali.
-Swędzi mnie w dole pleców.- odezwał się Szayel.- Ktoś mnie podrapie?
-Spadaj pederasto. Sam się drap po swoim brudnym rowie.- odpowiedział Grimm.
Zbol spojrzał się na mnie.
-Megu, idziemy na siano?- spytał z zacieszem.
-Nie.
-Nie? Na pewno?
Wkurwiłam się.
-Nie, na pewno! Czy ty masz guza mózgu że ci uciska i nie rozumiesz?! Jakieś zaburzenia?! Czy co?!
-Ma guza mózgu, HIV, ADHD, kiłę, rzeżączkę i inne choroby weneryczne...- zaczął wymieniać licząc na palcach Nnoitra.
-Ale i tak pewnie umrze na brzydki ryj.
-Wcale nie!
-Weź Eutanazol!
-Kurwa mać, możecie przestać się kłócić niedoroby?! Łeb mi już pęka! -przerwał nietoper.
-...
Wszyscy zamilkli.
-Kurcze, koleś! Nie bądź taki agresywny co?! Chyba troche przesadzasz z tą agresją! -odezwał się niebieski z pełną powagą.
-No sorry, ale już nie mogłem wytrzymać.
-Te...od kiedy ty sie odzywasz w ten sposób? -spytał zdziwiony Nnoitr.
-O jaa pierdolę...-wyraziłam dość dosadnie swoje zaskoczenie.
-Nie rób tego więcej. Ciężko się by było przyzwyczaić. -powiedział różowy.
-No ok.
-A wiecie co dzisiaj widziałem?- powiedział Nnoitra.
-Co?-spytałam.
-W piwnicy jest pełno wódy.
-Wow, serio? Przydałoby sie troche.-odparł Grimmjow.
-To idziemy?- zapytał różowy.
-Ale jak..tak normalnie?- spytałam.
-Potrzebujemy jakiegoś planu.-stwierdził Ulek.
-Po chuj?! Naszym jest brak planu!- rzekł podniosłym tonem Grimmjow.
-Ehe...jak zwykle. I coś czuję że jak zwykle skończy się to jakimś rozpierdolem, no ale cóż.
Tak więc ja, Nnoitra, Szayel, Ulquiorra i Grimmjow wyszliśmy z domu i zaczęliśmy skradać się w stronę piwnicy.
-Co jak nas Roman zobaczy? -spytałam.
-To go zabijemy i wrzucimy do jeziora. -powiedział Grimm.- Albo zakopiemy gdzieś w polu.
-No jasne...geniuszu -powiedziałam sarkastycznie.
Normalnie geniusz zbrodni.
Weszliśmy do piwnicy. Stało tam chyba z 50 butelek "Czystej 100%".
-Wow! Pierwszy raz widzę 100 procent wódę.-powiedział Grimm łapiąc za butelkę.-Pewnie gębę wypala.
-Czekaj...jest tu jakieś ostrzeżenie. "Picie nierozcieńczonego specyfiku może spowodować wiele problemów zdrowotnych."... I pisze jeszcze że można max tylko dwa kielichy.- powiedział Nnoitra.
-Jak dwa?! Co to są dwaa!- powiedział Grimm, po czym przechylił całą butlę.
-Takie stężenie jest niebezpieczne dla organizmu człowieka. Megu lepiej nie pij tego.-powiedział Ulek zabierając mi z rąk butelkę której właśnie przyglądałam się z uwagą.
-To co ja mam...siedzieć i się patrzeć?
-Dla Espady wóda nie straszna!- powiedział Grimmjow wycierając pyska.
-Dalej..."Produkt jest bardzo łatwopalny".-dodał Nnoitra.
-JA PIERDOLĘ! JAJCA MI PŁONĄ!- Szayel zaczął drzeć ryja i tarzać się po podłodze.
-Kurwa. Szayel jak ty żeś to zrobił?- spytał Ulek.
-Pomogę ci!-krzyknęłam i zaczęłam deptać go po jajach próbując zdusić płomienie.
Wtem Nnoitra wpadł na wspaniały pomysł.
-Grimmjow! Naszczaj na niego!
-Okej!
Grimm podbiegł do różowego i zaczął na niego lać.
-Nic z tego! Tylko gorzej się zapalił!
Skończyło się na tym że piwnica się zjarała, Roman wypierdolił nas ze swojej posesji, Aizen się wkurwił, Szayel miał poparzenia 3-ciego stopnia i wszyscy już po pierwszym dniu wróciliśmy do Las Noches. W sumie to nawet skończyło się dobrze bo nie musieliśmy pracować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz